Translate my BLOG

poniedziałek, 31 maja 2021

Jak wygląda praca zawodowego tradera u market makera?

Merket maker w Polsce kojarzony jest z rynkiem forex w którym broker sam stwarza rynek dla swoich klientów. Robi to poprzez oferowanie własnych produktów, nazywane kontraktami różnicy kursowej (w skrócie CFD) które odzwierciedlają rzeczywisty instrument finansowy na rynku regulowanym. Kiedy więc klient zawiera transakcję zakupu na CFD, broker market maker przyjmuje rolę kontrahenta. Rodzi się wiec pewnego rodzaju konflikt interesów, gdyż w takim przypadku kiedy jedna strona zarabia, druga traci. Dlatego kiedy klient zawiera taką transakcję zakupu, dla zabezpieczenia tego ryzyka (z perspektywy brokera: zabezpieczenie ryzyko zysku klienta), broker market maker jednocześnie otwiera pozycję przeciwną na rynku regulowanym. 

W teorii broker market maker zarabia więc na spreadzie, czyli różnicach oferowanego produktu CFD w stosunku do ceny rzeczywistego instrumentu bazowego na rynku regulowanym. Jednak jako, że między 70-90% wszystkich prywatnych inwestorów niestety najzwyczajniej na rynku tym traci, broker market maker nie zawsze zabezpiecza swoje ryzyko i tym samym oprócz zarabiania na samych różnicach kursowych, zarabia również na stratach klienta.

W przeszłości tego rodzaju moralnie wątpliwe postępowanie wobec klienta już kilkakrotnie skończyło się dla tego rodzaju market makera dużą stratą. Przykładem może być czarny czwartek 2015 roku, czyli nagła zmiana kursów wymiany waluty wywołana przez decyzję Szwajcarskiego Banku Narodowego, który ogłosił porzucenie polityki obrony minimalnego kursu wymiany euro na franka szwajcarskiego. Decyzja ta doprowadziła do paniki na rynkach co spowodowało nagłą zmianę kursów poszczególnych par walutowych. Tym samym brokerzy, którzy nie zabezpieczali ryzyko na jakie się wystawiają, doświadczyli razem ze swoimi klientami ogromnych strat. Data ta, czyli 15 stycznia 2015 roku była datą w którym wielu brokerów stanęło na krawędzi bankructwa, niektóre nawet musiałby ogłosić niewypłacalność – najbardziej znanym przykładem może być broker Alpari.

Tego rodzaju market maker, czyli który sam stwarza rynek, kopiując ruchy rynku regulowanego nie zabezpieczając pozycje faktycznymi transakcjami na giełdzie, działa głównie w Europie. W Stanach Zjednoczonych jest z kolei nielegalny, a to oznacza że w USA nie można handlować kontraktami CFD.

Drugim rodzajem market makera jest instytucja finansowa, która nie ma klientów, którzy powierzają im pieniądze. Taki market maker obraca własnymi pieniędzmi i jest jedną z najważniejszych uczestników rynku finansowego.


Ci market makerzy są dostarczycielami płynności, czyli umożliwiają oni zawarcie transakcji w niemal dowolnych momentach rynkowych. Zarówno podczas kiedy na giełdzie nic się nie dzieje, ale i również w okresach paniki, czyli kiedy cena popytu i podaży się mocniej rozjeżdża. Płynność rynkowa jest bardzo ważna, gdyż wiele firm swoją działalność produkcyjną zabezpieczają właśnie na rynku finansowym. 

Przykładem może być dowolny producent jakiegoś towaru, który pewnego dnia celem rozbudowania mocy produkcyjnej zaciąga kredyt. Kredyt ten zaciąga w walucie euro, gdyż obecnie stopy procentowe na tą walutę są niższe niż np. na dolarze, a to oznacza że koszt obsługi kredytu jest niższy i zamiast np. 8% w USD, wyniesie 5% w EUR.

Powiedzmy więc, że zaciąga 100 000 $ kredytu tylko przeliczone na €. Kurs EUR/USD wynosi obecnie 1,21, czyli zaciągnięty kredyt wyniesie 82 644 € (100 000 / 1,21).

Kredyt zaciągnięty zostaje na 10 lat z oprocentowaniem równym 5% do spłaty na koniec każdego roku tego okresu. Czyli należy spłacać 4132 € rocznie, a to jest niemal dokładnie 5000 $.

Problem jaki się tu pojawia to okres kredytu - ten zaciągnięty jest na 10 lat, a nie wiemy jaki będzie kurs EUR/USD w 2031 roku i ile będziemy w związku z tym musieli oddać w ujęciu €.

Kiedy kurs EUR/USD wzrośnie do 1,5, aby oddać 4132 €, trzeba najpierw kupić na rynku to EUR wydając nie 5000 $, a 6198 $ (4132*1,5) - koszt obsługi długu wzrósłby w takim przypadku o 24%! - ((6198-500)/5000))

Może się też oczywiście zdarzyć, że kurs EUR/USD spadnie do 1,1 i wtedy taki koszt kredytu spada (w tym przypadku do 4545 $) - (5000*1,1).

Ale w świecie finansów oczywiście, żadne poważne przedsiębiorstwo nie może pozostawić takie rzeczy przypadkowi. Każde ryzyko musi być wcześniej uwzględnione i rozplanowane. Dlatego w takim przypadku, celem zabezpieczenia tego ryzyka firma używa tzw. opcje walutowe i ważne jest aby instrumentami tymi można było swobodnie handlować i w tej roli służy właśnie market maker, który działa na rynku opcji umożliwiając stałą płynność rynkową.

Drugim przykładem mogą być surowce – również tutaj można się zabezpieczać przed przyszłą, niekorzystną zmianą ceny. Na przykład rolnik zawarł kontrakt z pośrednikiem na sprzedaż za 3 miesiące zbiorów pszenicy po cenie 500 PLN za tonę. Była to cena rynkowa w dniu zawarcia kontraktu. W dniu rozliczenia transakcji okazało się, że w ciągu tych 3 miesięcy doszło do klęski żywiołowej, w wyniku której podaż pszenicy została ograniczona wielokrotnie, cena zaś wzrosła do 800 PLN za tonę. Rezultat transakcji okazał się korzystny dla pośrednika, który zabezpieczył sobie cenę 500 PLN i tym samym może zrealizować zysk nie tylko na marży za sprzedaż, ale dodatkowo na zabezpieczeniu na kontrakcie terminowym.

Gdyby jednak przez 3 miesiące od zawarcia kontraktu okazało się, że pogoda była wyjątkowo dobra, a pszenica obrodziła jak nigdy, podaż natomiast przerastałaby popyt, a cena spadła do 300 zł za tonę, wówczas rolnik uchroniłby się przed poniesieniem straty, gdyż pośrednik zobowiązany jest odkupić od niego pszenicę po wcześniej umówionej cenie 500 zł za tonę.

Tego rodzaju zabezpieczenia robi się na kontraktach terminowych - według definicji kontrakt terminowy to umowa sprzedaży, w której kupujący zobowiązuje się do nabycia, a sprzedający do sprzedaży w ściśle określonym, przyszłym czasie po ściśle określonej w momencie zawarcia transakcji cenie, określonej ilości wystandaryzowanego instrumentu bazowego lub dokonania równoważnego rozliczenia finansowego.

Kontrakty te w przeciwieństwie do akcji mają z góry określony żywot, gdyż towar, na przykład pszenica, mają określony okres żniwa. Największa płynność na tego rodzaju kontraktach jest oczywiście na tych z najkrótszym terminem wygaśnięcia, ale również te z dłuższym terminem są elementem obrotu rynkowego.

Market maker rynku towarowego dostarcza więc płynność na kontraktach i u właśnie takiego market makera pracowałem. Poniżej widzisz zdjęcie mojej stacji tradingowej na jakiej pracowałem w pierwszych killku miesiącach:


Jak już wcześniej wspominałem – market maker na giełdzie obraca własnymi pieniędzmi, czyli nie ma klientów, których pieniądze inwestuje. Osoby, które tymi pieniędzmi obracają, czyli pracownicy market makera nazywa się proprietary traderami (w skrócie prop-trader). Klientem market makera jest giełda, na której pracownicy tego market makera, czyli prop-traderzy handlują. Przy rynku towarowym klientami są więc np. CBOE Global Markets, albo przy rynku metali szlachetnych giełda COMEX. Giełdy te często za obrót albo dają bardzo duże zniżki albo nawet płacą za to, aby market maker w ogóle wykonywał u nich handel.  

Oznacza to, że za generowanie na rynku ruchu, traderzy są wynagradzani, a to też oznacza, że oprócz na zarabianiu na wynikach z transakcji, traderzy ci otrzymują również tzw. bonusy wolumenowe – im większy miesięczny obrót zrobi, tym większy bonus wolumenowy później otrzyma.

Duży wolumen  wygenerować można na dwa sposoby: pierwszy przez dużą aktywność i drugi poprzez otwieranie dużych pozycji, a najlepiej to i to jednocześnie. Otwierając duże pozycje ważne jest aby ograniczyć zmienność portfela, a kiedy mówię o dużych pozycjach, na myśli mam transakcje które opiewają na kilkaset milionów dolarów, euro lub funtów (w zależności od rynku na którym notowany jest kontrakt). Dlatego wykorzystuje się do tego tzw. strategie hedgowe, czyli zabezpieczenie pozycji przeciwstawną pozycją na kontrakcie z dalszym terminem wygasania. Budowa takich pozycji trwa czasami kilka dni i tak samo z zamykaniem, ale kiedy się uda to zrobić, można na bid-offerze całkiem dobrze zarobić. Wykres takiej strategii wygląda tak:


Wykres ten pokazuje syntetyczne zbudowane pozycje na podstawie tzw. strategii butterfly, czyli otworzenie jednocześnie pozycji na trzech kontraktach jednego produktu, ale z różnym terminem wygaśnięcia. Strategia butterfly inaczej rozpisana jest jako pozycja +1 -2 +1, czyli jeden kontrakt zakupu z terminem wygaśnięcia na styczeń 2022, dwa kontrakty sprzedaży z terminem wygaśnięcia na luty 2022 i jeden kontrakt zakupu z terminem wygaśnięcia na marzec 2022. Aby taką pozycję zbudować, trzeba wyczekać odpowiedni moment. Najczęściej pozycje te otwierane są w okresach kiedy na rynku panuje podwyższona zmienność, albo kiedy rynek się spłyca, czyli przed ogłoszeniem jakichś ważnych informacji ekonomicznych. W teorii trading na takim rynku wygląda bardzo łatwo - gdyż cena od miesięcy utrzymuje się w przedziale 1,02 - 1,05 co właściwie można wykorzystać do kupowania dolnego ograniczenia i sprzedawania górnego. Jednak cała sztuka polega tu na odpowiednim timingu, gdyż w tym samym momencie trzeba zakupić kilka kontraktów z różnych serii. Przez to kiedy się już uda zbudować taką pozycję, to często wychodzi, że jest ona jeden tick poza rynkiem, a to przy pozycjach na kilkadziesiąt do kilkuset lotów, oznaczać może większą czterocyfrową stratę. Zdarzyć się również może, że trader pozycję tą otworzy w momencie, kiedy rynek będzie się mocniej rozjeżdżał. Wtedy zostawienie takiej pozycji może być bardzo kosztowne, na wykresie taką sytuację mieliśmy podczas koronawirusowego krachu w ubiegłym roku:


Pozycja na kilkaset kontraktów oznaczałaby w takim przypadku kilku dziesiętną, a może nawet kilku set tysięczną stratę. Praca prop-tradera to w tym przypadku regularne szukanie możliwości do otwierania pozycji na całej krzywej zapadalności kontraktów, tak aby każdy nowy trade równoważyć kolejnym, zgarniając po jednym do dwóch ticków zysku.

Taki trading to w potocznym języku traderskim mielenie ceny, który generuje bardzo duży wolumen, czyli dostarcza płynność rynkowi. Skuteczność takich strategii jest bardzo wysoka, jednak zyskowna tylko przy bardzo niskich opłatach rynkowych. Prywatne osoby taką strategię nie będą w stanie wdrożyć do własnego systemu handlowego, gdyż aby w ogóle wyjść na zero, prywatni traderzy muszą zyskać minimum dwa ticki, a strategia ta ma średnią miesięczną zmienność, która wynosi zaledwie dwa-trzy ticki. Pracując z kolei jako prop-trader u market makera, dzięki bardzo niskim kosztom transakcyjnym można zarabiać na minimalnych ruchach cenowych, czasami wystarczy nawet bid-offer na pozycji złożonej z kilku kontraktów różnych serii.

Drugim sposobem zarobku market makera jest zwykły trading kierunkowy na spreadach kalendarzowych, czyli różnicach pomiędzy dwoma kontraktami jednego towaru z różnych serii. Taka strategia jest dużo bardziej zmienna, co też oznacza, że wielkość otwieranych pozycji jest dużo mniejsza niż w poprzednim przykładzie.

Powyższy wykres to strategia w której widać różnicę pomiędzy czerwcowym a lipcowym kontraktem na rbob gasoline, czyli pozycja long-short. Dla zobrazowania, jak bardzo te przeciwstawne pozycje zmniejszają zmienność poniżej ponownie ten sam wykres na tle tych dwóch kontraktów:


Strategia long-short, czyli ten z poprzedniego wykresu to tu ta niemal płaska linia, która składa się z tych dwóch kontraktów, które tutaj się niemal idealnie na siebie nakładają (jest to ta czarna i żółta linia). Takim sposobem można ograniczyć zmienność pozycji i jednocześnie zwiększyć wolumen transakcji. Zamiast więc kupować jeden kontrakt, którego dzienna zmienność wynosi kilkaset punktów, można tym sposobem otworzyć dziesięć razy większą pozycję z mniejszą zmiennością, co w efekcie zwiększa prawdopodobieństwo zysku, ale również i koszty transakcyjne, gdyż otwieramy przeciwstawne pozycje na dwóch rynkach jednocześnie.

Strategii w jaki sposób market makerzy zarabiają jest oczywiście jeszcze więcej. Wymienić można strategię double butterfly, strategię condor, double condor itd. Jednak myślę, że te dwa przykłady jakie omówiłem powinny być wystarczające. Mam nadzieję, że dały one lepsze zrozumienie pracy prop-tradera u market makera.

Podsumowując: rola market makera na rynkach finansowych jest niezwykle ważna – dzięki nim pozostali uczestnicy rynku mogą zabezpieczać swoją działalność gospodarczą nie narażając się na brak płynności. Jednocześnie większa płynność przyciąga kolejnych uczestników rynku - od drobnych inwestorów aż do funduszy inwestycyjnych. Dzienny obrót jednego prop-tradera pracującego u market makera waha się w przedziale 200 do nawet kilku tysięcy kontraktów dziennie, co przy wielkości jednego kontraktu równym ok. 100 000 $ oznacza dzienny obrót wynoszący od kilkadziesiąt do ponad 100 milionów $ i zaznaczę jeszcze raz – dziennie jednego tradera! Oznacza to, że taki market maker może być odpowiedzialny za największą część dziennego obrotu danej giełdy. Market maker u którego ja pracowałem, na niektórych rynkach stanowił ponad 50% dziennego wolumenu.

Praca w instytucji finansowej jako prop-trader to również praca na jednym zbiorowym portfelu, a różnice pomiędzy lepszym i gorszym traderm polegają na wielkości pozycji jaką mogą otworzyć - im lepsze wyniki trader ma, tym większe pozycje może otwierać. Oznacza to też, że z perspektywy pracodawcy, czyli market makera strata jednego tradera może być zyskiem tradera sąsiada. Dlatego też market makerzy hojnie wynagradzają swoich traderów za samo generowanie wolumenu, jednak aby się w tej branży utrzymać samo klepanie transakcji nie wystarczy. Najważniejszy jest wypracowany zysk netto i jeśli on zrobiony jest przy jednocześnie wysokim wolumenie, to tym lepiej – wtedy wszyscy są zadowoleni, zarówno trader, bo oprócz bonusu od wyników dostanie również bonus wolumenowy oraz market maker, który za ten wygenerowany obrót dostaje od giełdy pieniądze no i sama giełda, która może dzięki dostatecznie wysokiej płynności przyciągnąć więcej osób na swój parkiet.
 
Artykuł ten przygotowałem również dla Patrika, który wykorzystał go jako główne źródło w filmie na YouTube:

Książka "Giełda, inwestycje, trading" ->

2 komentarze:

  1. Jako osoba zajmująca się kredytami we frankach w kancelarii, zauważam pewne cechy, które łączą oba te zawody. Kto by pomyślał, że znajdą się takie podobieństwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaciekawiłeś - jakie podobieństwa? :)

      Usuń